Historia zatoczyła olbrzymie koło…

Data publikacji: 2020-11-19

Historia zatoczyła olbrzymie koło…

Bohatera poniższego reportażu nie trzeba chyba nikomu specjalnie przedstawiać. Nawet tym, którzy tylko „przez chwilę” mieli kontakt z hodowlą trzody chlewnej.
Pan Paweł Święcicki to charyzmatyczny, pełen energii i wiecznie nowych pomysłów biznesmen. Zajmuje się z ogromnym zaangażowaniem wieloma dziedzinami i prowadzi wiele różnych, często niezależnych od siebie działalności. Otwarty dla wszystkich kolega o niewyczerpanym temperamencie i olbrzymim, chciałoby się powiedzieć, wręcz gołębim sercu. To określenie nie jest tu przypadkiem, bo pan Paweł jest także czołowym hodowcą gołębi pocztowych, a Jego „pupile” zdobywają najwyższe laury na krajowych i zagranicznych wystawach, pokazach i zawodach. Wrażliwy na problemy otaczających Go ludzi, natychmiast chętny i gotowy do niesienia im pomocy.

Zawsze znajduje i poświęca czas dla przedstawicieli wszystkich współpracujących z Nim firm.

Ale przede wszystkim Paweł Święcicki jest hodowcą trzody chlewnej. Wraz z żoną Jadwigą oraz synami Michałem i Adrianem prowadzą gospodarstwo rolne specjalizujące się w produkcji tego właśnie gatunku zwierząt hodowlanych. Od niedawna do rodzinnego grona hodowców dołączyła również „najmłodsza latorośl” rodziny Święcickich – córka Ewelina. Rodzinna firma Państwa Jadwigi i Pawła to, obecnie, kilkanaście ferm produkujących w cyklu zamkniętym i otwartym, zlokalizowanych w środkowo-południowej Polsce oraz na Słowacji. Utrzymuje się w nich ponad 11 tysięcy loch. W roku 2016 od jednej lochy odchowano i sprzedano ponad 27 tuczników. Te, sprzedawane do renomowanych zakładów mięsnych i największych krajowych ubojni osiągają, niezmiennie od lat, ponad 58 % mięsność tusz i tzw. wybojowość na poziomie 79 – 80 %.

Zanim jednak hodowla pana Pawła osiągnęła szczyty a jej właściciel trafił do ścisłej czołówki polskich hodowców świń musiało upłynąć bardzo dużo czasu. I choć brzmi to bardzo patetycznie, musiały upłynąć… wieki.

Historia rodziny Święcickich związana jest od bardzo wielu lat z wsią Żeromin. Tą samą, którą znają amatorzy prozdrowotnej wody źródlanej „Święcicki Zdrój” i tą samą, którą przed laty umiłowała znana polska pisarka Maria Rodziewiczówna. Tu spędzała bardzo wiele czasu, a ulubioną Ziemię Żeromińską opisywała i przedstawiała w swoich utworach.
Wg doniesień historyków wieś Żeromin pojawia się w dokumentach już w XIV wieku.

Przez lata była ona włościami królewskimi, zamieszkiwały ją kolejne, znane rody ziemiańskie, w tym słynny ród Mazarakich aż po rodzinę Święcickich. Początki rodu i ich gospodarowania w okolicach Żeromina sięgają wieku XVIII. Już wówczas przodkowie pana Pawła zamieszkiwali i zajmowali się rolnictwem w położonej nieopodal wsi Rzepki.
Mijały lata. Rodzice Pawła gospodarowali wówczas w majątku ziemskim Żeromin, kiedy ich pracowite życie zostało brutalnie przerwane wybuchem II wojny światowej. Ojciec Pawła w roku 1941 trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz–Birkenau. Szczęśliwie udało Mu się przeżyć i po ponad 4 latach obozowej gehenny wraca, w 1944 roku, do rodzinnego Żeromina.
W późniejszych latach znajdujący się tu majątek ziemski wraz z dziewiętnastowiecznym okazałym dworem staje się własnością Wyższej Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego, a następnie Państwowego Gospodarstwa Rolnego.

Obecny właściciel, od 2014 roku jest nim pan Paweł Święcicki planuje w niedługim czasie odrestaurować dwór, przywrócić mu dawną świetność i, w przyszłości, udostępnić go zwiedzającym. Na przestrzeni dziesięcioleci historia zatoczyła koło i ponownie na żeromińskiej ziemi gospodarować będzie ród Święcickich.

Mając takie korzenie i rodzinne tradycje Paweł Święcicki postanawia także związać swoje przyszłe życie z rolnictwem. W roku 1984 bierze ślub z panią Jadwigą i wkrótce uruchamiają pierwszą, własną działalność. Najpierw jest to firma handlująca używanym sprzętem rolniczym, ale już wkrótce powstaje pierwsza chlewnia. Jest to niewielki, liczący prawie 40 loch obiekt, który jednak przynosi zyski. Uzyskiwane efekty są na tyle zadowalające, że pozwalają państwu Święcickim dalej inwestować w produkcję trzody. W roku 1990 pan Paweł kupuje i modernizuje starą stodołę i organizuje w niej tuczarnię na ok. 2000 sztuk.

Ale kiedy ten „biznes” zaczyna się powoli rozkręcać, w życiu pana Pawła pojawił się niespodziewanie nowy temat, który na kilka lat odrywa Go od produkcji trzody chlewnej.

Korzystna koniunktura na rynku odzieżowym oraz powstające, w tym czasie, wokół Łodzi bazary i targowiska z odzieżą na kilka lat całkowicie pochłonęły młodego biznesmena.

W roku 1993 pan Święcicki likwiduje świnie. Wraz z przyjacielem i późniejszym wspólnikiem panem Janem Gulem inwestują w tereny w Nowym Głuchowie. W latach 1994 – 2000 wspólnicy prowadzą dobrze prosperujący bazar, który nota bene, doskonale funkcjonuje po dzień dzisiejszy.

Jednak, jak głosi stare polskie przysłowie – „natura ciągnie wilka do lasu”. I kiedy w roku 2000 panu Pawłowi stworzyła się możliwość nabycia obiektów po dawnej spółdzielni produkcyjnej w Piaszczycach, nie zastanawiał się ani przez chwilę.
Początkowo nowy właściciel planował użytkować tam 500 loch, jednak wkrótce zapadła decyzja o uruchomieniu znacznie większego stada. Obiekty zostały całkowicie przebudowane, zmodernizowane i wyposażone. Warunki utrzymania, technologia produkcji, mikroklimat musiały być już w pełni dostosowane do obowiązujących przepisów o dobrostanie. Musiały także gwarantować optymalne warunki produkcyjne dla mającego się tu wkrótce pojawić zwierząt pochodzących z firmy genetycznej PIC.
Kiedy na fermie w Piaszczycach podliczano wyniki uzyskane w pierwszym roku produkcyjnym nowego stada, średnia liczba tuczników sprzedanych od jednej lochy w roku w Polsce nie przekraczała 16 sztuk. Pan Święcicki zamknął pierwszy cykl produkcyjny swojej fermy sprzedając od jednej lochy ponad 26 tuczników.

I jak dzisiaj wspomina te czasy, było to wynikiem spełnienia wszystkich koniecznych warunków produkcyjnych: optymalnych warunków środowiskowych, dobrej genetyki oraz najwyższego statusu zdrowotnego zwierząt, prawidłowego żywienia oraz właściwego zarządzania i doskonałej organizacji pracy. Pan Paweł podkreśla, w tym momencie, niekwestionowane zasługi kierowniczki nowej fermy pani Urszuli Wlaźlak.

Niedługo potem hodowca kupuje nieczynny kurnik w Wodzinie, przerabia go, dobudowując drugi budynek i uruchamia w nich odchowalnię rodzących się w Piaszczycach prosiąt. Następnie przyszła kolej na budowę nowoczesnej tuczarni w Rzepkach.

Potem pojawiały się kolejne fermy: Łukowa, wspólnie z panem Gulem Śladków Duży, Bukowie Dolne, Dobiercice i fermy na Słowacji. Krótko po uruchomieni ferm namnażających, stosunkowo niedaleko nich pojawiały się kolejne obiekty tuczarni.

Z perspektywy 16 lat prowadzenia hodowli pan Paweł z satysfakcją i zadowoleniem ocenia swoją dotychczasową działalność w zakresie produkcji trzody chlewnej. Uważa, że osiągnął już zaplanowany poziom produkcji i nie planuje (przynajmniej na razie) dalej jej powiększać. Osiągane wyniki – ponad 27 prosiąt odchowanych i sprzedanych od lochy w ciągu roku, to dobry wynik. Ale ponieważ zarówno potencjał genetyczny użytkowanych zwierząt, jak i warunki środowiskowe pozwalają na jeszcze lepsze wykorzystywanie ich możliwości produkcyjnych, pan Paweł chce właśnie temu poświęcić się w najbliższym czasie.

Dlatego nieustannie udoskonala dział analizy wszelkich zaszłości produkcyjnych. Wszystkie uzyskiwane wyniki produkcyjne są szczegółowo oceniane i dyskutowane w gronie specjalistów. Trwają nieustanne poszukiwania poprawy opłacalności produkcji, zmniejszania ich kosztów i możliwości dalszego zwiększania wskaźników produkcyjnych.
Hodowca jest otwarty na współpracę ze wszystkie firmami, które zapewniają możliwości poprawy ww. elementów.
Firmy paszowe, zarówno te znane, sprawdzone i renomowane, jak i te, które dotychczas nie współpracowały z firmą pana Pawła przechodzą taką samą procedurę. Najpierw muszą udowodnić i pokazać w praktyce, że osiągają to co oferują, później analizuje się koszty i podejmuje się decyzje o ewentualnym zakresie dalszej współpracy.

Jedną w firm, która współpracuje od kilku lat z firmą państwa Święcickich jest Wytwórnia Pasz LIRA z Krzywinia. Początki współpracy obu firm nie zawsze w pełni satysfakcjonowały ich właścicieli. Jednak, kiedy na fermy pana Pawła zaczęły trafiać pasze z najnowocześniejszej i zarazem jedynej w kraju wytwórni prestarterów PORCUS w Krzywiniu sytuacja uległa radykalnej zmianie. Na wielu fermach „zagościły na dobre” dwa z czterech produkowanych w firmie LIRA pasz dla najmłodszych prosiąt: PORCUS SILVER i PORCUS BRONZE.


Doradcy żywieniowi z firmy LIRA wraz ze specjalistami ds. żywienia z firmy pana Pawła wspólnie opracowują następne pasze tuczowe. Uzyskiwane efekty i wyniki produkcyjne: paszy zużytej na kilogram przyrostu oraz koszty wyprodukowania kilograma żywca, potwierdzają efekty i zasadność tych działań. Wszystkie zmiany oraz ewentualne korekty receptur poprzedzane są zawsze analizą laboratoryjną zbóż i pozostałych składników paszy. A na końcu zawsze analizą, przygotowanej w każdym gospodarstwie, mieszanki paszowej.

I zawsze, jeżeli jest to możliwe, prace nad kolejną recepturą poprzedzane są wizytą na fermie i przeanalizowaniem żywionych grup zwierząt.

Współpraca w firmą pana Pawła Święcickiego to duże wyzwanie, ale również wiele zadowolenia i satysfakcji. Wszystkie odpowiedzialne za wyniki produkcyjne osoby, ze szczególnym uwzględnieniem kierowników ferm to wymagający, ale zarazem kompetentni i doskonali fachowcy. To dobrze wykształceni i bardzo doświadczeni specjaliści, potrafiący doskonale analizować wszelkie zaszłości i jasno precyzować swoje oczekiwania…

Panu Pawłowi i całej Jego rodzinie serdecznie gratulujemy doskonale prowadzonej hodowli i życzymy dalszych sukcesów, na miarę dotychczasowych!

TRZODA CHLEWNA 4/2017 Marek Gasiński


sklep chrupka.pl Strefa dzieci
Strona używa cookies (ciasteczek). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. X