Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Lubosinie

Data publikacji: 2020-12-17

Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Lubosinie

W czasach, kiedy coraz głośniej i dobitniej mówi się o nieuchronnej degradacji środowiska naturalnego i konieczności intensyfikacji działań na całym świecie dla jego ochrony, zainteresowanie organizacji proekologicznych kieruje się, także, w stronę producentów żywności. Szczególnie zaś ku produkcji zwierzęcej.

Pojawia się tu jednak swoisty paradoks. Bo jak korzystać ze zdrowej, polskiej żywności i jednocześnie, nie produkować jej w naszym środowisku? Rodzi się, zatem, pytanie, jak pogodzić nowoczesną, intensywną produkcję np. trzody chlewnej z dbałością o przyszłość naszego biogeosystemu?

Jednymi z miejsc, gdzie śmiało można zadać to pytanie, ale i również uzyskać zadowalającą odpowiedź są dwie powiązane ze sobą i współpracujące firmy: Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Lubosinie i Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Izdebnie.

Od wielu lat hasła: ekologia i ochrona środowiska naturalnego gościły na ustach prezesa obu firm, pana Zbigniewa Ajchlera. Oczywistym jest, że nie mogłoby być inaczej, gdyż oba gospodarstwa położone są w niezwykle malowniczym i atrakcyjnym, pod względem turystycznym, regionie. Na Pojezierzu Wielkopolskim, po części w samym centrum, a po części na obrzeżach Sierakowskiego Parku Krajobrazowego. Obie spółdzielnie zlokalizowane są w bezpośrednim sąsiedztwie urokliwych jezior i przepięknych lasów. To zobowiązuje…

W obu firmach odnawialne źródła energii są w centrum zainteresowania ich zarządów i stoją na drugim miejscu, zaraz po świniach. Oba gospodarstwa zostały wyposażone w baterie fotowoltaiczne i systemy wiatraków. Pozwala to, między innymi, na całkowite uniezależnienie się od awarii i innych przerw w dostawie energii elektrycznej.
W niedalekiej przyszłości prezesi obu firm planują wybudowanie biogazowni, która pozwoli zagospodarować w całości produkty uboczne z hodowli zwierząt i uprawy roślin.

spoldzielnia w lubosinie 2A powstające, w procesie funkcjonowania biogazowni ciepło, będące właśnie efektem ubocznym, mogłoby być wykorzystywane do niemal bezkosztowego ogrzewania np. budynków mieszkalnych w gminie Pniewy.
Wszelkie dotychczasowe działania w zakresie ochrony środowiska naturalnego przynoszą, zarówno w Lubosinie, jak i w Izdebnie wymierne korzyści, a w najbliższej okolicy obu ferm
jest zawsze „…woda czysta i trawa zielona”.

Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Lubosinie powstała w 1995 roku. Gospodarstwo posiada około 400 ha gruntów ornych, na których uprawia się m.in.: kukurydzę, pszenicę, pszenżyto i rzepak. Plony rzepaku to ponad 5 ton z hektara, a pszenicy około 10 ton. Większość uprawianych tutaj roślin przeznaczana jest na paszę.

Firma specjalizuje się wyłącznie w produkcji świń i od kilku lat należy do najlepszych hodowli trzody chlewnej z Polsce.
Średnie wyniki produkcyjne z ostatnich dwóch lat to 34 prosięta odchowane i sprzedane od jednej statystycznej lochy, przy indeksie oproszeń - 2,35. Od lochy odsadza się, w 27 dniu, średnio 14,5 prosięcia w miocie, w masie ciała 7 kg.

Samice w obu stadach (Lubosina i Izdebno) w całości objęte inseminacją. Część towarowa stada inseminowana jest nasieniem knurów terminalnych (duński duroc), od których nasienie pobierane jest na fermie. Do reprodukcji stada oraz dla loch, które biorą udział w produkcji tzw. matek tuczników (F1) nasienie kupowane jest w europejskich (przede wszystkim niemieckich) stacjach knurów. Skuteczność oproszeń na fermie w Lubosinie kształtuje się na poziome 92 - 93 %.
Zanim jednak ta ferma wspięła się na szczyt listy rankingowej polskiej hodowli musiała przejść długą, niełatwą i niezwykle pracowitą drogę.

Pan Prezes Zbigniew Ajchler z charakterystyczną dla siebie wytrwałością i cierpliwością, mozolnie i konsekwentnie, krok po kroku pokonywał kolejne stopnie wtajemniczenia hodowli świń. Łącząc, przez wiele lat, niewymierną czasowo pracę w hodowli z pracą samorządowca i parlamentarzysty. Ale opłaciło się, a osiągane dzisiaj wyniki hodowlane i produkcyjne są najlepszym tego potwierdzeniem.

Licząca obecnie 700 loch w stadzie podstawowym ferma wymagała wielu lat pracy, wielu radykalnych zmian i reorganizacji. Choćby tylko w aspekcie genetyki użytkowanych zwierząt.

Parokrotnie trzeba było korzystać z nowych, pojawiających się na polskim rynku puli genowych. Co najmniej dwukrotnie trzeba było wymienić znaczną część stada, aby wreszcie trafić na optymalne rozwiązanie. Dzisiaj w obu spółdzielniach kierowanych przez pana Ajchlera zagościła na dobre genetyka duńska.

Trzeba tu dodać, że obiekty w Lubosinie spełniają wszelkie normy i pozostają w zgodzie z rygorystycznymi rozporządzeniami i przepisami hodowlanymi, krajowymi i również europejskimi. Ferma spełnia wszystkie wymagania zarówno w aspekcie bioasekuracji jak i dobrostanu hodowanych zwierząt.

Ponieważ obiekty produkcyjne w obu gospodarstwach były obiektami już funkcjonującymi, wszystkie modernizacje i przeróbki trzeba było, przeprowadzić tak, aby najnowocześniejsze wyposażenie połączyć z nie najnowocześniejszą infrastrukturą.

Oceniając z perspektywy lat funkcjonowanie obu ferm, trzeba przyznać, ze prezes Ajchler uczynił to po mistrzowsku. Kompatybilności i funkcjonalności obu ferm można tylko pozazdrościć.

W roku 2007 roku, po ukończeniu nauki na wydziale Agronomii - Rolnictwo w poznańskim Uniwersytecie Przyrodniczym syn pana Zbigniewa - Piotr rozpoczyna praktykę w Lubosinie.

Zbiegło to się akurat z okresem, kiedy produkcja trzody chlewnej wymagała większego niż dotychczas zaangażowania i jeszcze więcej pracy. Kolejne 10 lat Piotr pracuje na stanowisku zootechnika, a od roku 2009 członkowie spółdzielni wybierają Go na stanowisko wiceprezesa zarządu. W roku 2011 pan Piotr rozpoczyna studia podyplomowe w zakresie żywienia trzody chlewnej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.

Ponieważ w tym samym okresie pan Zbigniew Ajchler zostaje posłem na Sejm VIII kadencji, młody wiceprezes stopniowo przejmuje samodzielne gospodarowanie w Lubosinie.

Ferma produkująca w cyklu otwartym funkcjonuje w systemie jednotygodniowym, grupy technologiczne to 40 loch i loszek. Rocznie sprzedaje się prawie 25 tysięcy prosiąt w masie ciała od 25 do 30 kg., w zależności od zapotrzebowania rynku i klientów.

Prosięta trafiają do stałych, sprawdzonych przez wiele lat współpracy odbiorców. Są to i ci mniejsi hodowcy, tuczący jednorazowo od 200 do 300 warchlaków i ci, tzw. więksi, u których kolejne wstawienia warchlaków liczą powyżej 600 sztuk.
Współpraca z odbiorcami warchlaków i ich producentami trwa zazwyczaj wiele lat. Jedną z tajemnic tego sukcesu, jest to, iż hodowcy z Lubosiny sprzedają swój materiał wraz z serwisem, pomagają we wstawieniach, służą pomocą i fachowym doradztwem, podpowiadają gdzie najlepiej sprzedać tuczniki.

Pan Piotr Ajchler przedstawiając kierowaną przez siebie fermę zwraca uwagę na kilka najważniejszych czynników, które decydują o sukcesie tego przedsięwzięcia.

Na pierwszym miejscu stoi odpowiednia genetyka i właściwe zarzadzanie stadem. A spośród głównych elementów tego ostatniego zagadnienia pan Piotr stawia człowieka. Takich wyników bez dobrze przygotowanej, odpowiedzialnej kadry, bez kobiet zatrudnionych na sektorach najmłodszych, z pewnością nie udałoby się uzyskać.

Prezes Zbigniew Ajchler wielokrotnie powtarzał, że dawniej do produkcji zwierzęcej trafiali tzw. najgorsi pracownicy, a dzisiaj muszą trafiać najlepsi. Pan Piotr skorzystał z doświadczenia i porad ojca i nie żałuje tego.

Poza genetyką i zarządzaniem oraz prawidłowym żywieniem, prezes Piotr wymienia profesjonalną obsługę weterynaryjną, że szczególnym uwzględnieniem prawidłowo prowadzonej profilaktyki. Bardzo wysoko ceni sobie wieloletnią współpracę z Gabinetem Weterynaryjnym Agrobiovet z Gniezna, a jego właściciela dr Karola Wierzchosławskiego przedstawia jako jednego współtwórców sukcesu lubosińskiej fermy.

Na koniec, jak to w życiu bywa - jest i ta przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu.

W tym przypadku pod postaciami wirusa ASF i koronawirusa. Choć ferma w Lubosinie nadal znajduje się w tzw. strefie białej, to dają się już tu odczuć konsekwencje znajdujących w promieniu kilkudziesięciu kilometrów stref: niebieskiej i czerwonej. Wielu, bowiem stałych i współpracujących od lat klientów fermy znalazło się już w obu strefach z wszelkimi tego konsekwencjami, co nie pozostaje bez wpływu na funkcjonowanie lubosińskiej hodowli.

Koronawirus dał już znać o sobie zamykając zakażone ubojnie, rzeźnie lub zakłady mięsne oraz unieruchamiając nierozerwalnie związaną z nimi logistykę. Zdestabilizował poukładany przez lata rynek zbytu świń.

ASF jawi się znacznie większym problemem. Zwłaszcza dla ferm funkcjonujących w cyklu otwartym, dla których znalezienie się w strefach: czerwonej lub jeszcze gorzej niebieskiej może totalnie zakłócić sprzedaż warchlaków…

Ale, bądźmy wszyscy dobrej myśli, czego chcę życzyć przedstawionym w tym materiale prezesom, panu Zbigniewowi i Piotrowi Ajchlerom.

Raz jeszcze gratulując Im osiągniętego już sukcesu!

Autor: Marek Gasiński, specjalista ds zywienia trzody chlewnej w Wytwórni Pasz LIRA w Krzywiniu


sklep chrupka.pl Strefa dzieci
Strona używa cookies (ciasteczek). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. X