Zapał, wytrwałość i determinacja
Data publikacji: 2021-02-01
W roku 1981 pan Janusz Białoskórski, kończy Technik Rolniczo-Łąkarskie w Białej a następnie studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. W roku 1985 rozpoczyna pracę w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Gulczu, w województwie wielkopolskim w powiecie czarnkowsko-trzcianeckim, obejmując stanowisko prezesa tej firmy. Staje się, tym samym, najmłodszym prezesem RSP w Polsce.
Spółdzielnia gospodarowała, wówczas, na około 200 hektarach gruntów głównie V i VI klasy.
Podstawowym kierunkiem produkcji zwierzęcej były owce, które doskonale współistniały z plonami osiąganymi w tamtych czasach, pochłaniając je niemal w całości.
Jedną z pierwszych decyzji młodego Prezesa była likwidacja hodowli owiec i zorganizowanie produkcji trzody chlewnej w cyklu otwartym.
Od tego czasu świnie na dobre zadomowiły się w Gulczu, bowiem pan Białoskórski hoduje je po dzień dzisiejszy. I pewnie będzie je hodował, jak mówi pewien, znany wszystkim Jurek, „do końca świata i jeden dzień dłużej”, ponieważ jak mówi, nawet w najtrudniejszych dla hodowców świń okresach, ani przez chwilę nie myślał o ich likwidacji.
Nie myśli o tym również i teraz, kiedy niemal ze wszystkich stron napływają niepokojące, i co tu kryć, złe informacje… Pozostaje, więc tylko pogratulować panu Januszowi zapału, wytrwałości i determinacji.
W roku 1995 po likwidacji Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej pan Białoskórski staje się właścicielem jej majątku wykupując wszystkie grunty od Agencji i spłacając udziały członków, rozpoczyna samodzielne gospodarowanie w Rosku.
Początkowo kontynuuje rozpoczęty w czasach RSP tucz otwarty, ale szybko podejmuje decyzję o uruchomieniu stada loch i rozpoczęciu produkcji w cyklu zamkniętym. Prawie dwudziestoletnia już historia tej hodowli pokazuje, że zarówno ta najważniejsza, jak i wszystkie następne były właściwe i trafione.
Od chwili oddania do użytku, w roku 2001, chlewni na 250 loch w stadzie podstawowym, zmieniają się tu (oczywiście wyłącznie na lepsze) tylko osiągane wyniki produkcyjne. Zarówno genetyka hodowanych tu zwierząt, jak i nadzorujący fermę lekarz weterynarii dr Andrzej Kojruk oraz znakomita większość firm zajmujących się obsługą hodowli trzody chlewnej współpracują z panem Białoskórskim od początku funkcjonowania tej hodowli.
Wyniki produkcyjne stada w Rosku, zdają się w pełni potwierdzać „stałość uczuć” Hodowcy. Na fermie, przy niezmiennej od lat liczebności stada, w roku ubiegłym odchowano od jednej lochy 29,6 prosięcia. Stado loch w całości jest inseminowane nasieniem wyprodukowanym w gospodarstwie. Na fermie stacjonują dwa knury przeznaczone do produkcji nasienia. Sporadycznie Hodowca sięga po nasienie z zakupu. Przede wszystkim po to, aby skorzystać z nieustannie doskonalonej puli genowej i poszerzanej oferty renomowanej stacji knurów. Mowa tu o inseminacji loszek i loch przeznaczonych remontu stada podstawowego.
W roku 2005 pan Białoskórski wybudował nową tuczarnię na 1300 sztuk tuczników.
W założeniach produkcyjnych i technologicznych obiekt miał być w całości przeznaczony do żywienia „na mokro”. Jednak około pół roku po uruchomieniu w nim produkcji zrezygnowano z żywienia płynnego w całości i uruchomiona została dodatkowa nitka żywienia „na sucho”. Powodem tej decyzji było potrzeba ograniczenia liczby odpasów, z pięciu w ciągu doby, oraz umożliwienie zwierzętom pobierania paszy suchej. Tuczniki od wczesnych godzin porannych do ok. godziny 15-tej żywione są paszą w formie papki, a przez resztę doby mają dostęp do paszy suchej, sypkiej. Rano paśniki z paszą suchą są zamykane i zwierzęta otrzymują paszę płynną.
Z perspektywy dłuższego okresu czasu można powiedzieć, że ta swoista żywieniowa hybryda sprawdza się doskonale, a potwierdzają to wyniki - średnie przyrosty tuczników (wg danych z kilku ostatnich lat) to ponad 860 gramów dziennie, przy tuczu trwającym średnio od 160 do 163 dni. Rocznie pan Janusz sprzedaje ponad 3000 tuczników i 3500 prosiąt. Średnia mięsność tuczników kształtuje się na poziomie 57%.
Wracając, na chwilę, do początków hodowli pana Janusza. Chyba niewielu jest w kraju hodowców, którzy budując nową chlewnię (fermę) z góry wiedzą, po jaką genetykę sięgną. W większości przypadków niemal do ostatniej chwili pojawiają się pytania i wątpliwości. Pewnie i podobnie w przypadku prezentowanej hodowli.
Jednak z perspektywy dwudziestu lat bliskiej współpracy z firmą genetyczną Hodowca, z całą stanowczością stwierdza, że Jego wybór był właściwy. Sięgnął, bowiem po materiał z międzynarodowej firmy genetycznej, która już wówczas (początki lat dwutysięcznych) pokazała swoje możliwości na polskim świńskim rynku.
Mając za sobą wieloletnie doświadczenie w pracy na tym materiale genetycznym pan Białoskórski stwierdza, że gdyby dzisiaj dokonywałby podobnego wyboru, postąpiłby na pewno tak samo. Ten materiał hodowlany jest bardzo dobry, ale żeby w pełni wykorzystywać jego możliwości genetyczne i jego potencjał rozrodczy trzeba go bardzo dobrze poznać i najpierw trzeba „się go nauczyć”.
Tu w sukurs hodowcom przychodzi firmowy, profesjonalny serwis doradczy, w szczególności w zakresie żywienia, rozrodu i odchowu prosiąt.
Pan Białoskórski nie ustaje w doskonaleniu swojego warsztatu pracy. W lutym tego roku uruchomił nowoczesną, w pełni automatyczną mieszalnię pasz wraz w ogromnym zapleczem magazynowym: silosy zbożowe o pojemności 500 ton i magazyny płaskie na 400 ton.
Tym samym na wykupionych po spółdzielni 8 hektarach tzw. podwórza, nie ma już ani jednego starego budynku, ani jednego starego pomieszczenia. Wszystkie obecnie użytkowane są wybudowane przez obecnego właściciela. W planach na najbliższą czeka na swoją kolejkę fotowoltaika.
A trzeba dodać, że ponieważ gospodarstwo objęte jest programem Natura 2000, pewne decyzje odnośnie rozbudowy, powiększania oraz modernizacji posiadanych bazy lokalowej, napotykają na oczywiste ograniczenia.
Przez pewien okres w hodowli pana Janusza pojawił się „nowy pracownik”. Syn pana Janusza - Łukasz ukończył, najpierw tego samego co ojciec, Technikum Rolnicze, a następnie studia na Uniwersytecie Przyrodniczym i studia podyplomowe na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Po kilkuletnim stażu w dużej korporacji zajmującej się ubezpieczeniami postanowił wziąć się za hodowlę świń.
Po pewnym czasie uznał, że jednak wolałby pracować „na swoim”. Ponieważ, jak mówi przysłowie: niedaleko pada jabłko od jabłoni, przyszła działalność pana Łukasza miała też być związana z rolnictwem. Łukasz postanowił zająć się kompleksową obsługą rolnictwa i gospodarstw rolnych. Nie zwlekając długo z decyzją, korzystając z unijnych środków finansowych założył i wybudował firmę AgroLider.
W obecnym kształcie firma zajmuje się składowaniem i sprzedażą opału. Bardzo szybko stała się ona wiodącym sprzedawcą węgla kamiennego, brykietu i drewna opałowego. Szeroka oferta firmy obejmuje także: orzech, ekogroszek, pellety i drewno kominkowe. Jako jedyna firma w regionie AgroLider posiada nowoczesne, zadaszone hale do składowania i workowania opału, co gwarantuje suchy opał przez 365 dni w roku.
Firma uruchomiła nowoczesną, automatyczną linię naważająco-pakujacą ułatwiającą konfekcjonowanie węgla dla klientów detalicznych. Agrolider to również sprzedaż środków do produkcji rolnej oraz wypożyczalnia narzędzi budowlanych i ogrodniczych.
I choć to dopiero początki działalności firmy pana Łukasza zdobył On już zaufanie ponad 5 tysięcy klientów.
W niedalekiej przyszłości pan Łukasz, realizując plany rozwojowe swojej firmy chce się przymierzyć do sprzedaży środków żywienia pasz, także dla trzody chlewnej,
oczywiście…!
Pewnie za jakiś czas zajrzy znów tu, do Roska, ktoś z redakcji czasopisma „Trzoda Chlewna”, aby zobaczyć jak funkcjonują i współpracują obaj zaprezentowani w materiale Liderzy.
Marek Gasiński, specjalista ds. zywienia trzody chlewnej, Wytwórnia Pasz LIRA w Krzywiniu
Magazyn Trzoda Chlewna, 12.2020