Niedoceniane współdziałanie

Data publikacji: 2021-03-30

Niedoceniane współdziałanie

Wydawać by się mogło, że niemożliwym jest, aby mając do dyspozycji dwa dowolne czynniki składowe „czegoś”, można uzyskać większy efekt od sumy tych czynników. To coś, jak gdyby: 1+1=4. A jednak czasem tak bywa, zjawisko takie naprawdę istnieje i dzieje się tak dlatego, że współdziałanie różnych czynników daje istotnie większy efekt niż suma poszczególnych oddzielnych działań. Określa się je mianem efektu synergicznego lub synergii. Pojęcie to jest bardzo ogólne, ale znajduje ono zastosowanie w wielu różnych dziedzinach, jak się okazuje może występować również i w hodowli świń.

Spróbuję pokusić się o udowodnienie prawdziwości mojego stwierdzenia na przykładzie dwóch, dość powszechnych sytuacji występujących na fermach trzody chlewnej.

Przykład pierwszy - nowo uruchomiona chlewnia, wyposażenie i funkcjonowanie obiektu bez zastrzeżeń, najwyższy status zdrowotny stada, doskonała genetyka. Zarządzanie i organizacja oraz żywienie wg najlepszych, sprawdzonych wzorców. A zakładanych i oczekiwanych efektów nie widać. Taka jazda z zaciągniętym ręcznym hamulcem.
Drugi przykład – na funkcjonującej od lat fermie, bez wyraźnego powodu nagle pogarszają się tzw. wskaźniki rozrodowe. Zwiększa się liczba loch powtarzających ruje, zmniejsza się liczebność miotów, pojawiają mało czytelne i słabo wyraźne objawy rui.

Poszukując przyczyn i następnie sposobów rozwiązania powstałych na fermie problemów lub pogorszenia parametrów produkcyjnych należy drobiazgowo i po kolei przeanalizować wszystkie, nawet najdrobniejsze, elementy wpływające na uzyskiwane rezultaty produkcyjne. Zdarza się jednak, że niektóre istotnie czynniki determinujące wyniki produkcyjne, mniej lub bardziej świadomie się pomija. Przystępując do poszukiwania przyczyn przedstawionych sytuacji, pewną część elementów, z góry się odrzuca i nie poddaje dalszej analizie. Np. w paszy przygotowywanej, we własnej mieszalni przecież nic się nie zmieniło, nie było żadnych istotnych zmian organizacyjnych, nie zmieniła się też obsługa w sektorze rozrodu na fermie. Wszystko jest przecież jak zawsze!?

Nawet nasienie knurów pochodzi zawsze z tego samego, sprawdzonego źródła. Nad kojcami w sektorze inseminacji zamontowane jest prawidłowe oświetlenie…

Ale czy na pewno jest ono prawidłowe?

Pozostaje, zatem znaleźć odpowiedź na powszechnie znane i banalne pytanie – to dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze!? Wtedy okazuje się, ze brak poprawnej odpowiedzi na to pytanie jest najczęściej wynikiem rutyny i przekonania o doskonałej znajomości wymienionych wyżej zagadnień.

W rzeczywistości bardzo często zdarza się w tzw. praktyce hodowlanej, że żaden z rozpatrywanych elementów, sam w sobie teoretycznie niezmienny, nie mógł przecież spowodować tego problemu. Ale problem nadal pozostaje…
Może warto by przyjrzeć się tym kilku wybranym czynnikom, ale w aspekcie ich wzajemnego oddziaływania (współdziałania)!?

Po wykonaniu analizy laboratoryjnej pasz dla loch prośnych i karmiących okazuje się, że obie pasze są, w zasadzie, dobre. W zasadzie, bo w rzeczywistości tu i tam nieco brakuje jednak białka. A przecież nic się nie zmieniło? Nic poza tym, że do wyprodukowania analizowanych pasz użyto zbóż już z innej niż dotychczas, nowej partii. A na podstawie danych, z jednego tylko funkcjonującego na naszym rynku, laboratorium paszowego, wynika, że różnice w zawartości białka w pszenicy i jęczmieniu mogą sięgać kilku, a nawet kilkunastu punktów.

Bardzo istotnym elementem warunkującym prawidłowo prowadzony rozród jest właściwe i prawidłowo zainstalowane oświetlenie. Adwersarze tego stwierdzenia, natychmiast oponują, że przecież kiedyś w sektorze rozrodu wystarczała jedna, zwykła i najczęściej pozostawiająca wiele do życzenia w kwestii czystości, żarówka. A dzisiaj niemal wszyscy doradcy i konsultanci „zmuszają” hodowców do instalowania oświetlenia porównywalnego z nasłonecznieniem egzotycznej plaży…

Słyszy się też, że przecież zgodnie z zaleceniami, bo odpowiednich przepisów i wytycznych w zakresie minimalnego oświetlenie w sektorze rozrodu nadal nie ma (chyba!?) powinno ono wynosić od 200 do 300 luksów. Kiedy jednak sprawdzi się aktualne natężenie światła okazuje się, nazbyt często, że może kiedyś było tutaj 200 – 300 luksów, ale dawno temu. Dawno, czyli wtedy, kiedy przed wieloma miesiącami, ktoś po raz ostatni umył tu lampy i … szyby w oknach. Prawidłowe oświetlenie sektora rozrodu, pomieszczeń dla przygotowywanych do rozrodu loszek oraz sektora wczesnej ciąży powinno być zawsze sumą oświetlenia naturalnego (darmowego!) i sztucznego!

A nie myte od miesięcy szyby w oknach ww. sektorów zmniejszają podaż światła o, nawet!!, kilkaset luksów.
Doświadczenia wielu polskich ferm pokazują, że im większe będzie natężenie światła w sektorach: przygotowania młodych samic do rozrodu, w sektorze inseminacji oraz w pomieszczeniach, w których samice przebywają w pierwszych tygodniach po pokryciu, tym lepsze będą wyniki w rozrodzie. Prawidłowe oświetlenie sektora rozrodu to natężenie minimum 200-250 luksów (ostatnie doniesienia mówią nawet o natężeniu światła znacznie przekraczającym 350 luksów). Światło to musi być „dostarczane” samicom w okresie przygotowania ich do inseminacji przez co najmniej 14 do 16 godzin na dobę. I o ile w pomieszczeniach, w których lochy utrzymywane są w kojcach indywidualnych temat ten nie nastręcza, na ogół, większych trudności, o tyle w budynkach, w których lochy przebywają w kojcach zbiorowych jest spory problem.

Spotyka się bowiem w praktyce, iż zainstalowane zostało wprawdzie oświetlenie o wymaganym natężeniu nad głowami zwierząt czyli nad korytem. A więc w miejscu, w którym samice przebywają stosunkowo krótko. Wskazania luksomierza lub obecnie już aplikacji w smartfonie pokazuje, że np. nad tymi częściami kojców, w których samice leżą przez większość dnia oświetlenie nierzadko nie przekracza kilkudziesięciu luksów…

Chyba tak należałoby rozumieć świadome wykorzystywanie efektu synergicznego na fermach. Oświetlenie – super, jest. Ale tylko prawidłowo zainstalowane oraz systematycznie myte lampy i okna w budynkach, zwielokrotnią efekt i z pewnością przyniosą oczekiwane przez hodowcę rezultaty.

Prawidłowo zainstalowane, ale brudne – nie!
Czyste, ale powieszone np. nad zadami loch – też nie!

Innym przykładem współdziałania wielu czynników i ich wzajemnych zależności jest produkcja nasienia na fermach. Wracając do analizy przyczyn niepowodzeń lub niemożności optymalnego (maksymalnego) wykorzystywania na fermach potencjału hodowlanego użytkowanych zwierząt, warto jest zacząć od rozpatrywania tych najprostszych elementów, które w stosunkowo najkrótszym czasie pozwolą potwierdzić bądź wykluczyć wpływ danego czynnika na analizowaną sytuację.

W przypadku poszukiwania przyczyn obniżonych wskaźników rozrodowych w danej fermie należałoby w pierwszej kolejności przeanalizować tzw. wpływ samca.

Na fermie, na której produkuje się nasienie na własny użytek powinno się przeprowadzić pełną analizę pozyskiwanego nasienia oraz prześledzić procedurę pozyskiwania ejakulatów, ich ocenę oraz zasady kwalifikacji ich do rozrzedzania. Niezwykle ważnym elementem, a paradoksalnie często niedocenianym lub wręcz zapominanym czynnikiem są okresowo wykonywane badania dodatkowe nasienia: morfologia plemników i bakteriologia pozyskiwanych ejakulatów. Pogorszenie jakości parametrów ejakulatów powoduje najczęściej reklamację paszy dla knurów lub produktów i surowców używanych do wyprodukowania nasienia.

Warto jednak pamiętać, że zmiany spowodowane czynnikami żywieniowymi mogą być widoczne w nasieniu knurów dopiero po kilkunastu lub kilkudziesięciu dniach.

Podobnie rzecz się ma w przypadku negatywnego wpływu warunków pogodowych. Bardzo wysokie temperatury zewnętrzne oraz wysoka wilgotność powietrza, zwłaszcza wtedy, kiedy oba te czynniki pojawiają się w tym samym czasie potrafią spowodować istotne, a czasem również nieodwracalne zmiany w nasieniu. A efekty działania tych czynników widoczne są w obiektywie mikroskopu, a czasami wyłącznie w chlewni dopiero po pewnym czasie. Poszukując przyczyn powstałych problemów rzadko kiedy sięga się pamięcią do zdarzeń (również pogodowych) sprzed miesięcy. W praktyce okazuje się, że analizując niezadowalające wyniki badania ciąży metodą ultrasonograficzną mało kto pamięta, że kiedy przed miesiącem te samice były inseminowane, panowały ponad trzydziestopniowe upały.

Po wyeliminowaniu bądź potwierdzeniu wpływu przedstawionych wyżej czynników na efekty prowadzonego w danym obiekcie rozrodu należałoby przystąpić do przeanalizowania także wszystkich czynników, które dotyczą prawidłowego przygotowania samicy do rozrodu: zdrowia zwierząt, warunków środowiskowych, żywienia i organizacji produkcji.
Spośród najczęściej popełnianych i zazwyczaj nie analizowanych błędów, w tej kwestii, jako jeden z głównych można wymienić element czasu.

Optymalnym rozwiązaniem jest dwukrotne wyszukiwanie rui w ciągu dnia, tylko, że pojęcie dnia nie zawsze i nie dla wszystkich oznacza to samo. Dwukrotnie w ciągu dnia czyli w odstępach około dwunastogodzinnych. Jeżeli jednak oznacza to także dwukrotne szukanie w ciągu ośmiogodzinnego dnia pracy, to wówczas pojawia się spory problem. W praktyce odstęp pomiędzy tymi czynnościami skraca się do sześciu a bywa, że i do 4 – 5 godzin rozdzielonych wykonaniem zabiegów inseminacyjnych. Prawidłowy zabieg inseminacyjny powinien być wykonany w czasie nie krótszym niż 7 – 8 godzin po poprzednim. Nieprzestrzeganie tej zasady zdecydowanie pogarsza skuteczność krycia i w efekcie obniża bardzo liczebność miotów.

W poszukiwaniu przyczyn niepowodzeń produkcyjnych, a także poszukując sposobów ich naprawy często trafia się w zbyt odległe, nierzadko trudne i niepotrzebnie skomplikowane zagadnienia produkcyjne.

Bywa, że problem jest bardzo skomplikowany, wymagający specjalistycznych działań, prawidłowej diagnostyki i właściwej terapii. Ale czasami wystarczy rozejrzeć się i poszukać wśród najprostszych, codziennych i zdawałoby się już w pełni kontrolowanych czynności.

Może się okazać, że wystarczy tylko prawidłowo przebadać nasienie użytkowanych knurów, umyć klosze lamp i okna albo zmienić harmonogram pracy na fermie, a od razu, i w przenośni i w rzeczywistości zrobi się zdecydowanie jaśniej.
Starajmy się, zatem pamiętać o współdziałaniu wszystkich czynników odpowiedzialnych za wyniki produkcyjne na fermie.

Dla przypomnienia kilka przykładów prawidłowo działającego oświetlenia sektora rozrodu.

Marek Gasiński, Trzoda chlewna 03/2021


sklep chrupka.pl Strefa dzieci
Strona używa cookies (ciasteczek). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. X