Gdy trzeba oszczędzać

Data publikacji: 2021-04-21

Gdy trzeba oszczędzać

Ani moja wiedza, ani charakter wykonywanej pracy nie upoważniają mnie do wypowiadania się na tematy: ASF, koronawirusa ani nawet hodowli swiń na świecie i związanej z tą ostatnią globalną polityką cenową. Chciałbym jednak w paru zdaniach zwrócić uwagę hodowców trzody chlewnej na kilka elementów produkcji, ze szczególnym uwzględnieniem rozrodu, które zaniedbane teraz będą się mściły przez wiele miesięcy.


Obecna sytuacja w hodowli trzody chlewnej zmusza hodowców do podejmowania niezwykle trudnych, a nierzadko przełomowych decyzji. Wiele hodowli, nawet wielkostadnych, ulega likwidacji, wiele z nich ogranicza liczbę utrzymywanego inwentarza poprzez znaczną redukcję stada podstawowego. Jeden z portali rolniczych przeznaczonych między innymi dla hodowców świń pokazał w pierwszych dniach lutego br. zestawienie, z którego wynika, jak bardzo zmniejszyła się liczba gospodarstw produkujących trzodę chlewną na przestrzeni prawie 20 lat: z ponad 750 tysięcy w roku 2002 do niewiele ponad 100 tysięcy na początku stycznia 2021 roku. Jest jednak, na szczęście, wiele hodowli i gospodarstw, które pomimo braku opłacalności, nadal produkują i produkować będą. Wyjątkowo niekorzystne relacje cenowe żywca wieprzowego, zbóż i pozostałych surowców, zwłaszcza białkowych, zmuszają hodowców do drastycznego ograniczania kosztów produkcji, ale również, a może przede wszystkim, do poszukiwania rezerw produkcyjnych. Zaistniała sytuacja nakazuje farmerom zwrócić szczególną uwagę na te etapy produkcji, które w największym stopniu decydują o jej opłacalności. Hodowcy powinni dokładnie przyjrzeć się tym grupom technologicznym zwierząt, wśród których dokonywane obecnie ograniczenia oraz nierzadko drastyczne oszczędności nie spowodują długotrwałych zaległości, kiedy już powrócą tzw. lepsze czasy.

Pozorne oszczędzanie
Dobrą ilustracją takiego nieprzemyślanego ograniczania kosztów produkcji jest czasowa zmiana żywienia przez „pogorszenie” paszy. Prędzej czy później takie działanie musi odbić się niekorzystnie na efektach produkcyjnych. I paradoksalnie, właśnie na tych, których skutki, hodowca będzie ponosił jeszcze wówczas, kiedy już nastąpi poprawa opłacalności produkcji. A zatem optymalnym rozwiązaniem dla hodowcy, który w okresie wzrostu cen świń będzie chciał zarabiać pieniądze, jest konieczność przyjrzenia się temu, co zwykło się określać szeroko rozumianym pojęciem prawidłowego zarządzania produkcją. Pod pojęciem dobrego zarządzania i właściwej organizacji produkcji należy rozumieć zarówno prawidłowo prowadzony rozród, jak i dokonywanie częstszych i może bardziej ostrych niż dotychczas selekcji hodowlanych we wszystkich grupach technologicznych na fermie. Także wykonywanie systematycznych okresowych badań diagnostycznych stada (monitoring zdrowotny) i uwzględnianie ich wyników przy opracowaniu receptur paszowych oraz prawidłowe żywienie wszystkich grup zwierząt na fermie. I w końcu właściwa, celowa profilaktyka i stosowne postępowanie weterynaryjne przygotowywane w oparciu o wyniki badań. Jednak w praktyce cięcie kosztów zaczyna się zazwyczaj od przeanalizowania kwot płaconych zobowiązań i możliwości ich ograniczania, np. za badania monitoringowe.

W rzeczywistości w ogóle nie analizując nieuchronnych konsekwencji tych decyzji. Należy sobie jednak zdawać sprawę, że straty spowodowane ograniczeniami w najbardziej newralgicznych elementach produkcji będzie trzeba odrabiać przez wiele miesięcy bardzo ciężkiej pracy oraz znacznie zwiększonymi nakładami finansowymi, zwłaszcza wtedy, kiedy pojawią się jakieś problemy.

Właściwym zarządzaniem i prawidłową organizacją pracy na fermie można skutecznie poprawiać wyniki. A rezygnacją z pozornie mało istotnego i w końcowym efekcie niedrogiego monitoringu można zrobić wiele złego.


Badanie nasienia
Takim wyrazistym przykładem „rodem z mojego podwórka” nieuzasadnionego ograniczania stosunkowo niedużych kosztów produkcji jest rozród. Trzeba tu dodać, że ograniczanie w rzeczywistości niewielkich kosztów obserwuje się nie tylko w okresach drastycznego i długiego kryzysu, z jakim przyszło nam się zmagać w ostatnich kilkunastu miesiącach. W ostatnich miesiącach, a nawet latach, można zaobserwować zdecydowanie zmniejszone zainteresowania okresowymi profilaktycznymi badaniami nasienia knurów. Dotyczy to oczywiście tylko tych ferm, które prowadzą rozród w oparciu o nasienie produkowane w fermowych laboratoriach produkcji nasienia. Koszt wyżej wymienionych badań jest stosunkowo niewielki, ale konsekwencje finansowe takich zaniedbań są znaczne. Okresowe badania morfologiczne i bakteriologiczne pozyskiwanych na fermie ejakulatów należy przeprowadzać co najmniej dwa razy w roku oraz zawsze wówczas, kiedy pojawia się pogorszenie skuteczności krycia lub zmniejszenie liczebności miotów. W analizowaniu wyników tych badań i podejmowaniu decyzji, na przykład o dalszej eksploatacji utrzymywanych na fermie knurów, pomocne jest przeprowadzanie systematycznego monitoringu użytkowanych w gospodarstwie knurów w zakresie skuteczności pokryć i liczebności miotów. Często na fermach, które produkują nasienie, stosuje się system tzw. krycia przemiennego. Locha po raz pierwszy inseminowana jest nasieniem innego knura niż ten, którego nasieniem robiony jest zabieg reinseminacji. Ta metoda zdecydowanie poprawia zarówno skuteczność krycia, jak i liczebność miotu, ale tylko wówczas, gdy jakość nasienia obu wykorzystanych do pokrycia tej lochy knurów jest bardzo podobna i nie budzi żadnych zastrzeżeń. I to zarówno pod od względem morfologicznym, jak i bakteriologicznym. Stosowanie krycia przemiennego bez wiedzy o aktualnej jakości nasienia knurów może spowodować istotne pogorszenie efektów w rozrodzie na całej fermie. Krycie tzw. przemienne jest bardzo dobrym rozwiązaniem poprawiającym wyniki produkcyjne i tzw. wskaźniki rozrodowe, ale w przypadku pojawienia się knura obniżającego skuteczność rozrodu trudno go „zlokalizować”.

Można tutaj przytoczyć przykłady dwóch ferm, na których oszczędność kosztów i brak właściwej analizy zaszłości w połączeniu z brakiem konsekwencji w działaniu skutkował fatalnymi wynikami produkcyjnymi.

Na pierwszej z ferm eksploatowanych było kilkanaście knurów. Od wszystkich pozyskiwane było nasienie, którym inseminowano wszystkie lochy. Gwałtowne pogorszenie efektów produkcyjnych w rozrodzie spowodowało konieczność szczegółowego przeanalizowania wszystkich etapów technologicznych. Szybko powrócił więc m.in. temat samca. Wykonanie zaniedbanych dotąd badań morfologicznych i bakteriologicznych nasienia wszystkich użytkowanych knurów wskazało na konieczność natychmiastowej eliminacji kilku z nich. Ponieważ nie podejmuje się decyzji odnośnie dalszej eksploatacji knura po jednorazowym badaniu jego nasienia, wszystkie knury zbadano ponownie po upływie paru tygodni. Wszystkie rozpłodniki, które w pierwszym i kolejnym badaniu cechowały się nieprawidłowymi parametrami w zakresie obrazu morfologicznego nasienia, zostały wybrakowane z dalszej hodowli. Nie zrezygnowano nadal z krycia przemiennego. Mimo to, na skutek tylko i wyłącznie wyeliminowania knurów o nieprawidłowych parametrach nasienia, powoli i systematycznie następowała poprawa wskaźników prowadzonego rozrodu. W praktyce bywa, że nawet niewielka poprawa dotychczasowego stanu rzeczy powoduje, że zapomina się (lub czasem eliminuje się w ten sposób pewne koszty) o podstawowych zasadach postępowania. Zatem w tym obiekcie nie trzeba było długo czekać na efekty ponownych zaniedbań. Po kolejnych kilku miesiącach poprawiające się dotychczas wyniki zaczęły systematycznie się pogarszać. Kolejne badania nasienia pokazały, że zarzucony monitoring i zaniechanie badań należy naprawić, eliminując z produkcji kolejne użytkowane knury. Stosowane nieprzerwanie krycie przemienne z wykorzystaniem knurów o gorszej jakości nasienia doprowadziło w konsekwencji do kolejnego spadku i liczby rodzących samic i zmniejszenia liczby rodzących się prosiąt. Gdy pierwszy i drugi zabieg inseminacyjny wykonany był nasieniem dobrej jakości – efekty były zadowalające, jeżeli na jeden z zabiegów trafiało nasienie knura „wadliwego”, to efekt był zależny od tego, czy zapłodnienie następowało w wyniku pierwszego czy drugiego zabiegu inseminacyjnego. Jeżeli zaś locha została dwukrotnie zainseminowana zlej jakości nasieniem, efekt był oczywisty.

Uwaga na konsekwencje
Na drugiej z ferm – nowoczesnej, zasiedlonej doskonałym materiałem genetycznym o najwyższym statusie zdrowotnym już w pierwszym cyklu produkcyjnym, zanotowano zbyt niską liczbę rodzących się prosiąt w miocie i nie najlepszą skuteczność krycia w porównaniu z podobnie prowadzonymi obiektami. Trzeba dodać, że na fermie tej także zaniedbano wykonywanie okresowych badań eksploatowanych knurów. Tu także stosowano system krycia przemiennego. Kiedy pojawiły się wspomniane wyżej problemy, podjęto decyzję o zaprzestaniu krycia przemiennego i powrocie do zaniechanych badań. W następnych cyklach produkcyjnych każda locha inseminowana była nasieniem tego samego knura. Po pierwszych oproszeniach po zmianie organizacji krycia okazało się, że u loch inseminowanych nasieniem czterech knurów liczba prosiąt urodzonych w miocie zdecydowanie wzrosła. W grupie loch inseminowanych nasieniem piątego knura liczebność miotów była zdecydowanie niższa. Wyeliminowanie tego knura z dalszego użytkowania wraz z rezygnacją z krycia przemiennego pozwoliło fermie przez kilka kolejnych lat znajdować się czołówce najlepszych w naszym kraju. Przykłady te pokazują, jak właściwym zarządzaniem i prawidłową organizacją pracy na fermie można skutecznie poprawiać wyniki. A rezygnacją z pozornie mało istotnego i w końcowym efekcie niedrogiego monitoringu można zrobić wiele złego. Gdyby tylko w obu obiektach prowadzone były okresowe badania nasienia użytkowanych knurów, wielu strat można by uniknąć. Może warto na koniec dodać, że nie wnikając w szczegółowe ceny ww. badań, koszt rocznego monitoringu jakości nasienia knura z pewnością nie przekracza kosztów jednej przepuszczonej rui u loch… Zatem może lepiej zainwestować trochę więcej w knura niż potem oszczędzać przez „wyjmowanie zwierzętom paszy z koryta”? A rozród to nie tylko knur. W rzeczywistości udział samca w rozrodzie jest znacznie mniejszy niż samicy. Udział samicy, czyli udział jej hodowcy we wszystkich niemal etapach prawidłowo prowadzonego rozrodu, jest ogromny. To przede wszystkim właściwe przygotowanie samicy do rozrodu, jej prawidłowe utrzymywanie, właściwe żywienie i w końcu właściwe wyszukiwanie rui i poprawne wykonanie zabiegu inseminacyjnego.

                        Praktyka ostatnich miesięcy pokazuje również, że poszukiwanie oszczędności rozpoczyna się na przykład od pogorszenia paszy dla loch niskoprośnych. Potrzeby organizmu samicy oraz rozwijających się płodów są wprawdzie stosunkowo niewielkie, ale wszelkie niedobory w tym właśnie okresie będą dawały o sobie znać przez kolejne miesiące, a nawet lata dalszego użytkowania samicy i jej potomstwa. Okres pierwszych trzech tygodni ciąży decyduje o wyrównaniu miotu, a ostatnich trzech o jego wielkości. Pierwsze tygodnie ciąży to także okres, w którym hodowca bezwzględnie musi poprawić kondycję słabszych loch. Niewyrównany, słaby kondycyjnie, o niskiej masie urodzeniowej miot to mniejsza masa prosiąt w dniu ich odsadzenia, a później gorszy i powolniejszy rozwój. I w konsekwencji dłuższy wzrost, trudniejsze odsadzenie, niebezpieczeństwo pojawienia się chorób i wielu innych problemów.


Gdzie w takiej sytuacji należy szukać owych oszczędności, co nie będzie owocowało niepowodzeniami w przyszłości? Czego na pewno nie należy ograniczać i oszczędzać, a wręcz należałoby doinwestowywać, pomimo trudnej sytuacji, aby nie popsuć a poprawić? Te i inne trudne pytania pozostają niestety dla niektórych hodowców bez odpowiedzi.
Jednak powinny być dzisiaj, w dobie tego kryzysu, tematem rozważań wszystkich hodowców…

Autor: Marek Gasiński, specjalista ds. żywienia trzody chlewnej w Wytwórni Pasz Lira
Artykuł ukazał się w Hoduj z głową świnie (2(110)/2021 ) .


sklep chrupka.pl Strefa dzieci
Strona używa cookies (ciasteczek). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. X