Pańskie oko konia tuczy

Data publikacji: 2022-01-14

Pańskie oko konia tuczy

           To staropolskie powiedzenie pojawiło w materiałach źródłowych, chyba po raz pierwszy, już w XVI wieku. Można je również znaleźć u Adama Mickiewicza w pierwszej księdze Pana Tadeusza, Gospodarstwo: „Bo Sędzia wie, że pańskie oko konia tuczy.”
Minęły wieki, a ta z pozoru błaha sentencja nie straciła nic na swojej aktualności. Wie o tym też i nieustannie z niej korzysta pan Wojciech Marciniak właściciel firmy Woj-Mar z Manieczek. I dodaje zaraz rozwinięcie tej maksymy, że „pańskie oko” ma nie tylko patrzeć i nadzorować, ale kiedy zajdzie taka konieczność, musi zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Pan Wojciech w każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy (sic!) jest gotowy stanąć na każdym stanowisku pracy w swoim przedsiębiorstwie i zastąpić każdego, nawet bardzo doświadczonego pracownika. Czasem aby wspomóc i przyspieszyć produkcję, a czasem aby edukować i instruować nowicjuszy. Każdego dnia wraz z pracownikami masarni ocenia jakość surowców lub właśnie wyprodukowanych i przygotowywanych do sprzedaży wędlin, bo ponad wszystko ceni sobie markę i jakość swoich wyrobów, wszystko, co firmuje swoim nazwiskiem i co zdobył swoją ciężką pracą.

Pan Wojciech Marciniak pracuje w tzw. branży ponad 25 lat. Pierwsze szlify w zawodzie rzeźnika zdobywał najpierw przyglądając się pracy ojca – rzeźnika, a później pomagając ojcu. Kiedy jednak ukończył naukę i zdobył wymagane kwalifikacje, pierwsze siedem lat przepracował poza branżą. Ale kiedy tylko nadarzyła się okazja powrócił do pracy w wyuczonym zawodzie w zakładach mięsnych w Kościanie. Tam daje się poznać jako bardzo zdolny i pracowity młody człowiek i szybko zostaje przeniesiony na halę, na której przepracował ponad trzy lata. Tam też stworzyła się możliwość popróbowania swoich sił w produkcji wyrobów własnego pomysłu. Kiedy zakłady mięsne zostają zlikwidowane, w roku 1995 wraz z przyjacielem i późniejszym wspólnikiem zakładają spółkę Woj-Mar w położonym niedaleko Kościana Piotrowie.
Pan Wojciech z rozrzewnieniem wspomina tamten okres i nieocenioną rolę jaką odegrała w karierze biznesowej poczatkujących przedsiębiorców ich była szefowa pani Monika Przydróżna. Służąc bezinteresowną pomocą i swoim wieloletnim doświadczeniem bardzo pomogła w uruchomieniu i „wypłynięciu na szerokie wody” firmie Woj-Mar. A początki, jak to zazwyczaj bywa, nie były łatwe. Pan Wojciech pracował w ubojni w Piotrowie, a wspólnik rozwoził towar. Niemal od początku działalności firmy pan Marciniak marzył o uruchomieniu w przyszłości własnej masarni. Niestety ambitne plany młodego przedsiębiorcy pokrzyżowała przedwczesna śmierć jego wspólnika. Po jego śmierci miejsce w spółce zajęła jego żona. Nowi wspólnicy pozostawili nazwę firmy, ponieważ firma Woj-Mar dała się już poznać na rynku jako rzetelny i uczciwy partner w biznesie. Rozpoczyna się kolejny dwunastoletni etap działalności spółki. Spółki, która po koniecznych przekształceniach i reorganizacjach zaczyna rosnąć, jak na przysłowiowych drożdżach. Powstaje wymarzona przez pana Wojciecha masarnia. Od początków swej działalności pan Marciniak postawił wszystko na jedną kartę – jakość, powtarzalność wyrobów i, co chyba jest tajemnicą sukcesu firmy – wyjątkowe bardzo tradycyjne podejście do rzemiosła.

Część wędlin powstaje w oparciu o oryginalne przedwojenne receptury, pozostałe są opracowywane przez samego właściciela masarni. W 2020r jedynymi właścicielami firmy zostali Wojciech Marciniak wraz małżonką Renatą, stąd obecna nazwa Gospodarstwo Marciniak-Marciniak.
Zainteresowanie klientów swojskimi, tradycyjnie produkowanymi wędlinami i rosnące zainteresowanie wyrobami firmy Wojciecha i Renaty Marciniaków stawia przed wspólnikami kolejne zadania. Aby produkt był najwyższej jakości, ale i zawsze taki sam, powtarzalny trzeba zadbać o pochodzenie i jakość surowca. Nie da się produkować identycznych kiełbas korzystając z różnorodnego surowca. Zróżnicowanego tak, pod względem genetycznym jak i żywieniowym. Ale kiedy któregoś dnia właściciel zmuszony był to wycofania ze sprzedaży partii wędlin pomysł zakupu obiektów do tuczu z odległego pomysłu przerodził się w nakaz z natychmiastowym terminem realizacji. Być może nam „zwykłym zjadaczom kiełbasy” niesprzedane, wówczas, wyroby smakowałyby jak zawsze i pewnie nie zauważylibyśmy najmniejszej nawet różnicy, ale dla obdarzonego talentem rzeźnickim i bardzo wysublimowanym podniebieniem właściciela masarni były nie do przyjęcia. 
Pan Wojciech Marciniak pozyskuje szybko, do produkcji tuczników na potrzeby własnej masarni, gospodarstwa po byłych spółdzielniach produkcyjnych: Luciny, Jasień, Piechanin oraz gospodarstwo w Górze. Ta decyzja pozwoliła nie tylko na produkcję tuczników o optymalnej jakości tusz na potrzeby tej wyjątkowej masarni, ale pozwoliła także na lepsze planowanie podaży surowców, a w konsekwencji na poprawę opłacalności całego przedsięwzięcia.

W roku 2020 dość nieoczekiwanie pojawiła się możliwość nabycia gospodarstwa funkcjonującego w cyklu zamkniętym, w dodatku, z której od wielu lat pan Marciniak kupował tuczniki. Takiej okazji nie można było wypuścić z rąk. I tak już od grudnia 2020 roku wszystkie produkowane w gospodarstwie w Brzóstowni warchlaki i tuczniki trafiają do masarni Państwa Marciniaków w Manieczkach. Na tę chwilę pan Wojciech czekał od wielu lat. Gospodarstwo w Brzóstowni zarządzane silną ręką pana Tadeusza Bartkowiaka, człowieka niezwykle zaangażowanego, sumiennego i obowiązkowego z pewnością będzie bardzo mocnym ogniwem w tym nieco skróconym łańcuchu – „od chlewni do stołu”. A produkowane tutaj ponad 9 tys. tuczników rocznie pozwoli na zwiększanie ilości oferowanych wyrobów wędliniarskich o doskonałej powtarzalności i jakości. Pan Bartkowiak zapytany, jak ocenia pierwsze miesiące współpracy z nowym właścicielem, odpowiada bez namysłu, że najbardziej jest zadowolony z tego, że pan Marciniak zdecydował się pozostawić całą obsługę fermy. Znaczna większość pracowników, jak i zresztą sam pan Tadeusz są w wielu przedemerytalnym, a konieczność poszukiwania nowej pracy, w tym wieku, byłaby dla nich ogromnym problemem i stresem.

A to, co pan Tadeusz ceni sobie najbardziej w nowych realiach to całkowita samodzielność w podejmowaniu codziennych decyzji i organizacji pracy na fermie. A kiedy pojawia się problem, który wymaga jednak decyzji właściciela, zawsze jest załatwiany niemal „od ręki”, bez zbędnych dyskusji i dzielenia „włosa na czworo”.
W tym miejscu trzeba dodać, że gospodarstwo od 9 lat współpracuje z Wytwórnią Pasz LIRA z Krzywinia. Obecnie głównie w zakresie obsługi stada podstawowego. Doradcy do spraw żywienia zwierząt i rozrodu oraz organizacji produkcji wspólnie z kierownikiem panem Tadeuszem nadzorują żywienie i organizują szkolenia w zakresie unasieniania, organizacji produkcji oraz opracowują programy przygotowania loszek do rozrodu i pierwszej inseminacji. Pomagają w zorganizowaniu w gospodarstwie profesjonalnego sektora krycia. Współpraca w zakresie żywienia dotyczy przede wszystkim fermy macierzystej, ale w ostatnim okresie rozszerzyła się również i na tuczarnie. Spośród szerokiej oferty firmy LIRA, pan Bartkowiak korzysta z wybranych przez siebie, po uprzednich konsultacjach z doradczynią ds. żywienia i wcześniejszych doświadczeniach kilku produktów: MPP LK Fiber, MPP LP Fiber oraz MPP Loszka Hodowlana. Obecnie wyroby z masarni Gospodarstwa Marciniak-Marciniak sprzedawane są w kilkunastu własnych sklepach, sklepach obwoźnych i kilku sklepach o dość specyficznej formie działania. Kilka asortymentów, nieco inaczej przygotowywanych, sporządzanych wg niepowtarzalnych receptur pana Wojtka i określonych przez właściciela mianem wyrobów wiejskich sprzedawanych jest w tych paru sklepach, zlokalizowanych w Lesznie, Kościanie i w Poznaniu. A o smakowitości i jakości tych wędlin niech świadczy fakt, że te sklepy czynne są tylko dwa razy w tygodniu (zazwyczaj w czwartek i w piątek), w ściśle określonych paru godzinach. I zawsze przed otwarciem stoi pod nimi kolejka koneserów wiejskich wyrobów, a cały towar rozchodzi się „na pniu”.
Okresowo pojawiają się w tych miejscach również całe półtusze, z których osoby sprzedające na życzenie wykrawają klientom upatrzone przez nich wyręby. A co najciekawsze, obrót każdego z tych otwartych dwa razy w tygodniu sklepów przewyższa obrót niemal każdego z punktów sprzedaży otwartych przez cały tydzień. A może jedną z tajemnic sukcesu tego systemu sprzedaży jest fakt, iż w tych sklepach „często gęsto” staje za ladą sam właściciel!!??

Pan Wojciech Marciniak prowadzi także firmową kuchnię wraz z cateringiem. Wszystko zaczęło się od produkcji pierogów w Stęszewie, tj. w 2012 roku. Cztery lata później przeniesiono kuchnię nazywaną już wówczas "Kuchnią jak u mamy" do nowoczesnego, świetnie wyposażonego i spełniającego najwyższe standardy sanitarne obiektu w Manieczkach. Niemal wszystkie produkty i dania przygotowywane w Manieczkach dostępne są w sieci sklepów firmowych, tam też można zamawiać wyroby garmażeryjne. Kuchnia szybko zdobyła sobie uznanie okolicznych przedsiębiorców, którzy chętnie korzystają z oferowanej tu usługi cateringowej na potrzeby organizowanych firmowych spotkań, świąt i uroczystości. Spośród szerokiej oferty tej doskonałej kuchni szczególne względy i uznanie zyskały takie dania jak m.in.: zrazy wołowe, rolady wieprzowe, bigos, szaszłyki, szare kluchy i wspomniane już wcześniej pierogi. Te ostatnie biją od lat wszelkie rekordy popularności. 
Firma Wojciecha i Renaty Marciniaków to świetnie zorganizowana i doskonale zarządzana firma rodzinna. I choć ostatnie zdanie zawsze należeć będzie do tego „pańskiego oka, co to konia tuczy”, pan Wojciech niezwykle ceni sobie współpracę z członkami jego najbliższej rodziny.
Żona Renata zajmuje się handlem i obsługą sklepów, córka Ewelina pomaga ojcu w zarządzaniu gospodarstwami rolnymi a córka Monika jest odpowiedzialna za funkcjonowanie ubojni i masarni. Synowie Michał i Kacper obecnie pracują w firmie należącej do jednego z nich. Poza produkcją trzody chlewnej a dawniej również i drobiu, masarnią, siecią firmowych sklepów mięsnych, "Kuchnią jak u mamy” prowadzi się wiele innych działalności. Dość wymienić tylko dwa z nich: żwirownia oraz… wycieczki autokarowe po Polsce. Pan Marciniak użycza swojego transportu wszystkim chętnym poznawania najciekawszych zakątków naszego pięknego kraju. Ale ta działalność to już nie jest biznes, jak stwierdza pan Wojtek, to czysta przyjemność i relaks.

A pytany o plany na najbliższą przyszłość opowiada o zamyśle organizowania cyklicznych warsztatów domowej produkcji wędlin. To program adresowany głównie dla rodzin, a może i w przyszłości dla mniejszych grup uczniów z okolicznych szkół. Najwyraźniej pomysł ten zbliża się już do fazy realizacji, bowiem ustalono już lokalizację warsztatów.

A z pewnością nie jest to ostatnie słowo tego niezwykle odważnego, skutecznego i bardzo pracowitego biznesmena, który nie chce tracić czasu na wielogodzinne utyskiwania nad problemami, które i jego nie omijają. Przedsiębiorca konsekwencje realizuje swoje kolejne pomysły i szybko przechodzi do następnych.

Panie Wojtku,
Życzymy Panu i wszystkim współpracownikom dalszych sukcesów i wielu nowych osiągnięć!

Autorzy: Grażyna Rakowska i Marek Gasiński,
specjaliści ds. żywienia i rozrodu trzody chlewnej w Wytwórni Pasz Lira

Trzoda chlewna 1/2022


sklep chrupka.pl Strefa dzieci
Strona używa cookies (ciasteczek). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. X